English
Główna
Aktualności

Palo Alto reż. Gia CoppolaPalo Alto reż. Gia Coppola
Aktualności
22 wrz 14
Urszula Śniegowska o programie 5. AFF
Rozmowa z Urszulą Śniegowską, dyrektorką artystyczną American Film Festival.

Magda Podsiadły: W październiku czeka nas piąta, jubileuszowa edycja American Film Festivalu. Przygotowaliście coś specjalnego?

Urszula Śniegowska: Ta edycja nie różni się szczególnie od pozostałych, dbamy o interesujące wypełnienie jej formuły, czyli prezentację kina amerykańskiego niezależnego i autorskiego, ale umieszczenie go w kontekście filmowego mainstreamu i klasyki.

Powiększa nam się ilościowo konkurs i rozwija się ciekawie projekt "US In Progress", czyli sekcja branżowych pokazów nowych projektów amerykańskiego kina niezależnego dla europejskich producentów, agentów i dystrybutorów. Coraz więcej twórców wraca potem do nas na konkurs fabularny "Spectrum". Na przykład Onur Tukel, który pokazał u nas dwa lata temu "Ślub Ryśka", w zeszłym roku przygotował na "US In Progress" "Summer of Blood" i właśnie ten nowy jego film zakwalifikował się na tegoroczny konkurs. Więc to jest twórca, który rozwija się wraz z naszym festiwalem. Jego film ma już zapewnioną europejską dystrybucję i zakończony polski soundtrack.

No właśnie, w produkcji tych projektów uczestniczą też Polacy.

- Tak, "US In Progress" to także otwarcie się polskiej branży na kontakt z amerykańskimi producentami. Polacy oferują usługi na etapie postprodukcji. To jest w ogóle taki pomost między niezależnymi twórcami amerykańskimi a branżą europejską. A jest także paryska edycja "US In Progress".

Program AFF ogłosicie dopiero 8 października. Ale czym już teraz może zachęcić widzów, by szykowali wolny czas na udział w festiwalu?

- Zacznijmy od filmów gwiazdorskich. Tak więc w sekcji "Highlights" premierowy " Foxcatcher" Bennetta Millera, laureat głównej nagrody za reżyserię na tegorocznym Cannes. Reżyser, autor "Moneyball", znów wraca w świat sportu, tym razem opowiada autentyczną historię braci Schultzów, zapaśników, mistrzów olimpijskich.

Nagroda za reżyserię jak najbardziej zasłużona - fantastycznie prowadzi aktorów, choć sama historia przypomina nieco schemat z filmu "Wielki Liberace" Stevena Soderbergha. Bohaterem jest charyzmatyczna postać, która uwodzi innych mężczyzn. Świetna jest tu rola Steve'a Carella, który gra ekscentryka wciągającego w swoje macki dwóch braci zapaśników - Marka Ruffalo, zrównoważonego, pewnego siebie, oddanego rodzinie, i Channinga Tatuma, silnego fizycznie, ale słabego psychicznie, który łatwo ulega urokowi głównego bohatera. Dla zachęty powiem, że zakończenie jest zaskakujące i zupełnie nietypowe dla filmu amerykańskiego głównego nurtu.

Inne głośne tytuły na 5. AFF?

- Będą cztery filmy, na każdy dzień festiwalu. M.in. "Whiplash", który zgarnął najważniejsze nagrody na tegorocznym Sundance - i jury, i publiczności. To drugi film młodego twórcy Damiena Chazella. I ponowny twórczy dowód na to, że aktorstwem kino amerykańskie stoi. Zobaczymy kapitalnego Milesa Tellera, w zeszłym roku pokazywaliśmy go w filmie "The Spectacular Now" Jamesa Ponsoldta. To niestandardowy gwiazdor, niezbyt przystojny, za to z wdziękiem Jamesa Deana, trochę tajemniczy, taki nie wprost. Tutaj gra w duecie z równie świetnym aktorem starszego pokolenia - J.K. Simmonsem. Sytuacja wyjściowa podobna jak w "Foxcatcherze". Wpływ silnej osobowości na innego człowieka, kuszenie magią sławy. Ale tutaj to relacja mistrz - uczeń i kształtowanie talentu, finał jest więc znacznie bardziej optymistyczny. Akcja dzieje się w świecie perkusistów jazzowych.

Będzie też "Palo Alto" Gii Coppoli według opowiadań Jamesa Franco.

Franco wyrasta na ciekawego, wszechstronnego twórcę - gra, reżyseruje, pisze.

- Bezwarunkowo muszę przygotować jego retrospektywę na jubileuszową 10. edycję.

Najważniejsze są jednak na festiwalu konkursy - fabuł "Spectrum" i "American Docs". Czy patrząc na selekcję do obu sekcji, można się pokusić o diagnozę kondycji dzisiejszego niezależnego kina USA?

- Dokument, niestety, nie jest mocno reprezentowany. Siłą rzeczy mamy też zawężoną perspektywę do tematyki amerykańskiej, a Amerykanie produkują jednak bardzo dużo filmów o świecie. Za to kondycja fabuły jest doskonała, pokażemy 20 tytułów, w ubiegłym roku było 16. To naprawdę będzie "Spectrum" - kino gatunkowe, komedie.

Jakie gatunki są w Ameryce na topie?

- W tym roku horror i thriller, ale z interesującym przekraczaniem granic, z dialogiem z konwencją gatunku. Jest przełamanie komedią albo minimalistyczne podejście jak w horrorze "Creep" Patricka Brice'a, gdzie świat opowiadany jest właściwie z jednego punktu widzenia kamery.

W "Creep" wraca na nasz festiwalowy dywan ulubiony twórca niezależny Mark Duplass.

- To dowód na nasze coraz lepsze relacje z twórcami, jednak sam Duplass znów nie przyjedzie, bo jesienią musi być na planie kilku seriali, w których gra. Gra też w przerażającym "Creep", debiucie reżyserskim Brice'a, jest współscenarzystą i koproducentem. Duplass, który inspiruje i promuje amerykańskich młodych niezależnych, film wysłał na nasze "Spectrum".

A teraz Orson Welles: klasyka i niezależność w jednym.

- W tym roku robimy pierwszą część retrospektywy jego olbrzymiego dorobku. Przyszły rok jest na świecie rokiem Orsona Wellesa, obchodzone będą 100. rocznica urodzin i 30. śmierci twórcy. To flagowa postać amerykańskiego kina, jeżeli chodzi o konflikty z Hollywood. Wizjoner, nowator, genialny reżyser teatralny i filmowy, radiowiec oraz magik, jak się na koniec okazuje, bo od dziecka był fantastycznym prestidigitatorem. Powstaje o nim dokument pod znamiennym tytułem "Magician", czyli właśnie "Magik", Chucka Workmana, który był naszym gościem trzy lata temu. Film pokażemy w przyszłym roku.

Welles nie dogadywał się z producentami, bo jego filmowe wizje wychodziły daleko w przyszłość, nie był rozumiany, dzieła nie docierały do widowni w tej postaci, jaką sobie założył. Aż do końca lat 80., niestety już po śmierci Wellesa, gdy jego montażysta Walter Murch zmontował według jego wskazówek "Dotyk zła", dokładając nakręcone przez reżysera, a pominięte w pierwszej wersji sceny i ujęcia. To prawdziwy rarytas, w dodatku odnowiony cyfrowo. Zobaczymy też jeden z jego pierwszych filmów krótkometrażowych, jeszcze półamatorski "Too Much Johnson", odnaleziony dopiero w ubiegłym roku.

Jak to?

- Puszki z taśmą znaleziono w przeładowni firmy kurierskiej DHL we Włoszech, z której Welles korzystał przy przeprowadzce do Europy, ale nigdy nie zapłacił i nie odebrał swoich rzeczy.

Welles to geniusz, którego odkryto po słynnej audycji radiowej w rozgłośni w New Jersey, gdy tak sugestywnie czytał "Wojnę światów" Herberta G. Wellsa, że wywołał panikę - ludzie uwierzyli, że to autentyczna relacja z najazdu Marsjan na Ziemię.

- Podczas festiwalu zaprezentujemy rekonstrukcję po polsku tej audycji.

A "Obywatel Kane"?

- Niesamowite, że to film człowieka, który wtedy wziął kamerę do ręki właściwie po raz pierwszy - fachu uczył się ponoć na planie "Obywatela Kane'a" z poradnika, jak kręcić filmy. Przy tym filmie miał olbrzymią wolność artystyczną, kontrakt z wytwórnią RKO był wyłomem w ówczesnych regułach produkcji. Z pełną świadomością zatrudniono geniusza do pracy z nowym medium.

W tym filmie nowatorstwo w narracji, obrazie i montażu dziś jest podstawą filmowego języka, a wtedy wywracało kanon do góry nogami.

- Nielinearny czas, rozdzielenie relacji o bohaterze na wiele głosów - informatorów, rozgrywanie akcji na kilku planach tego samego ujęcia, poszukiwanie prawdy o głównej postaci i zagadka - tajemnica w filmie niewyjaśniona przez głównego bohatera, a tylko przez obiektywnego świadka - kamerę. Welles wpisuje ten film w filozoficzno-egzystencjalną koncepcję o nierozpoznawalności wewnętrznego świata człowieka i polifoniczności rzeczywistości.

Kto przyjedzie na festiwal?

- To niespodzianka, a poza tym około 20 autorów filmów konkursowych i profesjonalny sobowtór prezydenta USA, bohater dokumentu "Bronx Obama" Ryana Murdocka.

Twój kultowy twórca kina amerykańskiego?

- Jim Jarmusch. Wywarł największy wpływ na moją zawodową drogę. Odkryłam go w liceum na początku lat 90., podczas objazdowego przeglądu jego twórczości przygotowanego nomen omen przez Romana Gutka. Z powodu Jarmusha ostro wtedy wagarowałam.

A zrobisz mu retrospektywę na AFF?

- Pracujemy nad tym. Jarmusch jest osobą bardzo skrytą, trudną w kontaktach. Co roku, gdy jadę do Stanów, spotykam się w sprawie tego pomysłu z jego asystentem, ale droga jest jeszcze daleka.


"Gazeta Wyborcza Wrocław", 21.09.2014

Moje AFF
Strona archiwalna 5. edycji (2014 rok)
Przejdź do strony aktualnej edycji festiwalu:
www.americanfilmfestival.pl
Nawigator
październik 2014
PWŚCPSN
20 21 22 23 24 25 26
Skocz do cyklu
Szukaj
filmu / reżysera / wydarzenia:
© Stowarzyszenie Nowe Horyzonty
aff@snh.org.pl
realizacja: Pracownia Pakamera
Regulamin serwisu